„Pierwsze koty za płoty”, „pierwsze śliwki robaczywki”, czyli, że za pierwszym razem nie wszystko musi się udać.

Dzień: 1 sierpnia

Godzina: 17.30

Dzień tygodnia:  Sobota

Miejsce: Sasanka Arena Stadium

Gospodarze: MKS „Korona” Góra Kalwaria, beniaminek, w poprzednim sezonie 2 miejsce, premiowane awansem do ligi okręgowej właśnie.

Goście: Laura Chylice w poprzednim sezonie wysokie 4 miejsce, po 15 meczach rundy  jesiennej i zarządzonej przez MZPN  3 kolejkach rundy wiosennej, między pomiędzy zainteresowanymi zespołami, mającymi szansę na awans do IV ligi. 

Wynik: KORONA – LAURA    1 : 4 (0 : 2)

Ostatecznie awansowały Okęcie Warszawa i Sparta Jazgarzew, a ze smakiem obeszły się zespoły Ursusa II i właśnie naszej Laury. 

W rozegranych dodatkowo spotkaniach w czerwcu uzyskano następujące rezultaty: 

1. 10 czerwca Laura na wyjeździe przegrała 2 : 1 z Ursusem drugim, a Okęcie zremisowało u siebie 0 : 0 ze Spartą Jazgarzew.

2. 13 czerwca Okęcie pokonało u siebie Ursus II, a Sparta uległa u siebie Chylicom 0 : 3.

3. Natomiast w trzeciej dodatkowej kolejce, 17 czerwca Sparta Jazgarzew wygrała u siebie z Ursusem II 2 : 1, a Okęcie Warszawa na własnym boisku wygrało z naszymi omawianymi właśnie rywalami 3 : 1. 

Laura w 18 meczach uzyskała 33 pkt, strzeliła najwięcej ze wszystkich 16 zespołów bramek, bo aż 52, ale również bardzo ich wiele straciła, bo aż 42. Inaczej mówiąc najlepszy atak i opierając się tylko na statystykach, co jest oczywiście nieprawdą i uproszczeniem, jedna z najgorszych w II grupie ligi okręgowej linii defensywnych, bo więcej od Laury bramek stracił tylko 15 zespół w tabeli Piast Piastów 47 w 15 meczach  i ostatnia 16 w tabeli Błonianka II Błonie, która dała sobie strzelić w 15 spotkaniach aż 68 bramek. 

Laura jak wspomniałem wspólnie z Okęciem, Spartą i Ursusem drugim rozegrała 15 plus 3 mecze, razem 18. 

To naprawdę dobra drużyna, o czym my przekonaliśmy się już w pierwszych minutach tego meczu, będącego dla koroniersów pierwszym w lidze okręgowej po 4 latach przeszło. 

Ostatni mecz w tamtym dla nas niezbyt udanym sezonie, właśnie również też graliśmy z Laurą, dzieląc się i punktami, i bramkami 3:3. 

Nie tylko dla nas tamten sezon 2015/2016 był nieszczęśliwy, bo dla drużyny z pobliskich Chylic również, aczkolwiek ich spadek z ligi miał zupełnie inny przebieg niż nasz. 

Oni zajmowali bezpieczne miejsce w tabeli dopóty, dopóki  nie odjęto im punktów zdobytych w kilku meczach,  w których występował turecki zawodnik, który nie został w prawidłowy sposób zgłoszony do rozgrywek. 

Po prostu był nieuprawniony. Ja nie wiem jak było naprawdę, więc się nie wypowiadam. Chodziły słuchy, że Laurę skrzywdzono ponad miarę, ale ja niestety szczegółów tej sprawy nie znam. 

Tych meczy było sporo, a zarazem i punktów również, chociaż jaka to była liczba, już nie pamiętam. W każdym bądź razie zarówno Chylice, jak i Korona wtedy pożegnały się z ligą okręgową; z tą różnicą, że my na przeszło 4 lata, a Laura powróciła do ligi okręgowej już w sezonie 2017/2018, czyli tylko przez jeden sezon nie było ich w okręgówce.

Ale powróćmy do sobotniego meczu. Mimo zaostrzeń, mimo zakazów kibice i tak tłumnie przybyli w to piękne, upalne popołudnie na Sasanka Stadium Arena. 

Ilu ich dokładnie było, to powiedzieć nie mogę, zresztą nie mam takich szczegółowych informacji. Wiem jedno, ochroniarzy w tej rundzie nam nie zabraknie, a żółtych kamizelek szczególnie i niech się Paryż umywa do Góry z ich „le mouvement des Gilets jaunes” (czyta się „le muwman de żilet żon”. 

My mamy swoich les gilets jaunes, z tą jeszcze różnicą, że bardzo grzecznych i niezwykle kulturalnych, nie palących samochodów,ani nie rzucających chodnikowymi płytami, aczkolwiek, jeśli ten ruch walczy w słusznej sprawie, a na pewno walczy, to ma prawo do pewnych zachowań, które zapewne wynikają z głębokiej frustracji i niezadowolenia sytuacją polityczną i ekonomiczną we Francji na przestrzeni ostatnich lat, szczególnie w epoce Macrona

. Jeśli chodzi o liczby, to obiło mi się o uszy coś o liczbie około 350, ale ile w tym było gilets jaunes, ilu strażaków, ilu wędkarzy ilu weselników, a ilu przypadkowych gapiów, których teraz nie mało, nie mam pojęcia i  trudno mi powiedzieć. 

Wiem jedno – wszystko było zgodne z przepisami o pandemii bez pandemii i sanepid, gdyby był obecny w sobotę  przy Wojska Polskiego forty four, to większych by uwag nie miał, może tylko pod tym względem, że temperatura był ciut za wysoka, a wiadomo, że jak temperatura wysoka to Sars-Cov- 2 długo nie pohasa, co z punktu widzenia sanepidu nie jest najlepszym rozwiązaniem.

No bo wtedy nikt o sanepidzie nie będzie mówił, nikt o nich wspominał, no i kar żadnych dać nie można, co już jest zupełną porażką. Ale tam, niech im będzie.

Ja osobiście, żeby jak najlepiej przygotować się do inauguracji, bardzo wcześnie przyjechałem sobie na nasz zabytkowy już stadionik, bo choć nie z epoki socrealizmu, bo z połowy lat sześćdziesiątych (budowę zaczęto 1963, a ukończono w 1966, 11 września uroczyście go otwierając z udziałem najwyższych władz państowych i wojskowych, z głównym punktem: meczem towarzyskim Legia – Gwardia 5 : 2), to jednak od socrealizmu niewiele odbiegający. 

Najpierw go powałowałem w poprzek, aby nikt mi nie zarzucił, że tam górka, tam nierówność, tam wystaje, tu nie dolega i tym podobne niuanse, które dla niektórych mają ogromne znaczenie i czasem wydaje im się, że to, czy boisko jest powałowane wzdłuż czy wszerz, ma kolosalne znaczenie dla gry, już o wyniku nie wspominając.

Ja postanowiłem tego dnia, że będzie w szerz, ale nie dlatego, że sobie tak wymyśliłem, ale dlatego, że wszystko na boisku robię i nie tylko ja, ale podobnie jak  wszyscy zajmujący się boiskami, na krzyż, czyli raz wzdłuż, innym razem wszerz, czy to ma być koszenie, wałowanie czy też sypanie nawozu.

Ale nie o ogrodnictwie przecież mieliśmy rozważać. Wiedziałem, że będzie bardzo gorąco, zarówno jeśli chodzi o temperaturę powietrza w cieniu i na słońcu, jak i zarówno na boisko, ale, że aż tak gorąco i dla nas nieszczęśliwie,  nie przypuszczałem w najśmielszych snach, o marzeniach nie wspominając. Ale jak się okazuje należy brać pod uwagę wszystkie okoliczności.

Jeszcze pojemniki z zimną wodą przy środkowej linii dla ochłody i już wszystko było gotowe, włącznie z postawionym w czwartek tunelem, mającym zapewnić sędziom i zawodnikom bezpieczeństwo podczas wchodzenia i schodzenia z boiska. 

Ja bym polemizował, ale jak mus to mus. Nieźle to nawet wygląda, aczkolwiek zasłania widok, wręcz uniemożliwia oglądanie meczu od strony północno-wschodniej, czyli od ulicy Wojska Polskiego quaranta quattro.

Z drugiej strony to wyszło na dobre, bo większość przeniosła się na stronę przeciwną, czyli południowo- zachodnią, gdzie jest tyle miejsc siedzących tzw. krzesełek, że starczy dla wszystkich a nawet zostanie. 

I można powiedzieć, że tunel spełnił swoje zadanie, ponieważ zmusił, ewentualnych zamachowców do udania się tam, gdzie z sędziami bezpośredniego kontaktu nie będzie. Ogłaszam zatem, że tunel rolę swoją spełnia i będzie dodawać meczom naszych koroniersów posmaku ligi mistrzów przynajmniej. 

Koroniers wybiegli na główną, wystrzyżoną i wygładzoną płytę Arena Sasanka Stadium w następującym  11-osobowym zestawieniu:

1. W bramce,  czyli nasz „primo portiere”,  debiutujący w seniorach Korony Radosław Belina Wąszewski herbu własnego  z Linina Dolnego,

2. Linia obrony : Jacobus Jobda de Brzeszcze herbu Abdank (difensore destro) – Jacques de Clermont-Ferrand herbu Prus I (difensore centrale),  Damian Folwarski herbu Wilcze Kosy von Kolonia Czersk (difensore centrale) – Paulus Brutus Lachowicz Lach da Brzeszcze herbu Ciołek (difensore sinistro)

3. Linia pomocy: Nostro Capitano Adrianus Antoniewicz Antosz herbu Alemani (centrocampista) – Sebestianus de Wiszniewo Wiszniewski herbu Prus I (centrocampista) – Kuba de Wilanów Biernacki herbu Poraj (centrocampista) – Patricius  z Golęcina Małego Golonka Gieleciński – (centrocampista sinistra)

4. Linia ataku: Paulus Didimos Drogosław Pamrów de Gora – Bob Robson Kacprzak de Czaplino Minor herbu Bawół I –  (centravanti)

Substitute bench (sabsitjut bencz) :

1. Martinus Rocky Balboa Rosłon de Konstancin Rosłonek – nostro secundo portiere,

2. Konradus de Piaseczno z Deperasina Wielkiego Deperasiński herbu Dołęga, z tą różnicą, że nie Mostowicz – centravanti (attaccante),

3. Konrad Dąb Dombek Dombecki herbu Dęboróg da Gora – attaccante, alla sinistra,

4. Petrus Didimos Drogosław Pamrów de Gora – attaccante, alla destra,

5. Jarosław de Wincentów Godziemba Michalski herbu Gwiazdy – centrocampista,

6. Konrado de Rybie z Szymanowa Szymański herbu Grabie – difensore destro,

7. Przemysław Mrówa de Buczynów Nowina Mrowiński – difensore centrale,

Zaczęliśmy bojaźliwie, z tremą, już pierwsze niecelne podania na to wskazywały. Niektórzy byli tak przestraszeni tym swoim pierwszym występem w lidze okręgowej, że przypuszczam, gdyby zapytano ich jak się nazywają, odpowiedzieli by bez wahania, że są rozbitkami na bezludnej wyspie, mają na nazwisko Crusoe, a Piętaszek to ich przyrodni brat. 

Niedługo potrzeba było,czekać żeby te spięcie i stres prawie wszystkich „Calciatores” przełożyło się na to, co nieuchronnie nastąpić musiało przy takim nastawieniu, chociaż można zadać sobie pytanie: dlaczego akurat wtedy i dlaczego tak wcześnie?

Wydawałoby się sytuacja niegroźna, róg, dopiero 3 minuta 40 sekunda, ale niestety to właśnie nas jeszcze bardziej uśpiło. Dośrodkowanie z kornera z naszej lewej, a ich prawej strony, na krótki słupek; szybkie wyjście zawodnika z numerem 2  z Chylic, uderzenie głową tak mocne, w środek bramki, że najlepszy bramkarz świata raczej nie wyjąłby tego. 

Dramat koroniersów 1 : 0 dla Laury. Ale z początku nie było to wcale tak pewne. Przecież to dopiero 4 minuta, mamy cały mecz, żeby to przynajmniej odrobić, a i wygrać też z powodzeniem można.

Tak uważaliśmy wszyscy, ja zresztą też, aczkolwiek nasza dalsza gra w pierwszej połowie wcale, ale to wcale się nie poprawiała. To oni byli bardziej ruchliwi, to oni częściej atakowali, to oni przeprowadzali składne akcje, aczkolwiek nie takie, żeby były dla nas jakimś większym zagrożeniem. 

I prawdę powiedziawszy, teraz tak myślę, że pierwsza faza naszych ataków również nie była najgorsza. Problem tkwił w tym ostatnim, decydującym podaniu, które najczęściej do adresata nie docierało. 

W 14 minucie za źle się czującego Jacques`a de Clermont-Ferrand na boisko wszedł Mrówa Nowina Mrowiński, który od razu dało się zauważyć, że ma ogromną chęć do gry i bardzo pewnie porusza się po boisku. 

Ale nawet jego obecność nie pomogła nam w tym, żeby uniknąć drugiego, rażącego i niewybaczalnego błędu. Rzut wolny około środkowej linii boiska, lekka wrzutka za nasza linię obrony; wyjście zawodnika gości;  dołożenie prawego passa i Radek po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. 

Nie wiem i zawodnicy zapewne też nie wiedzą, jak można tak łatwo dać sobie strzelić bramkę. Wystarczyło dobrze ustawić się w linii, zrobić pułapkę ofsajdową, a jak się tego nie umie, po prostu zostać i mieć napastnika przed sobą. 

W tym wypadku nie było ani tego, ani tamtego. Tak w okręgówce grać nie można, panowie szlachta, herbami starymi i znacznymi się pieczętująca. 

Ale jak ktoś dobrze to ujął: nie herbami się walczy, ale orężem, sprytem i wolą walki. Przy drugiej bramce znów tej przynajmniej woli walki zabrakło, a dało się jeszcze dodatkowo zauważyć konsternację i niedowierzanie, spoglądanie jednego rycerza na drugiego czy to, aby nie jego koń stanął w miejscu,  a było to w 35 minucie spotkania. 

Troszeczkę wcześniej, bo około 25 minuty arbiter główny, czyli arbitro principale (arbitro princzipale jak mawiają Włosi)  z powodu nieznośnego upału zarządził przerwę na uzupełnienie płynów, ale nam akurat to nie pomogło, naszym koniom również. 

W 40 minucie, zatem przed przerwę, wyraźnie nie czującego się w tym dniu dobrze,za Patryka Golonkę Gielecińskiego herbu Pludry, wszedł Pietro Didimos, nasz błyskotliwie i z gracją przedzierający się i mijający „difensores” niczym tyczki w slalomie gigancie, attaccante (alla destra). 

Choć w pierwszej połowie tego jeszcze nie zademonstrował, to w drugiej,  razem Konradem z Deperasina Deperasińskim (który w 46 minucie spotkania zastąpił też nie czującego się najlepiej Paula Pamrowa ) co i rusz dochodził do piłki i każdy jego zwód ciałem i nogą, przyprawiał trenera Laury o stan przedzawałowy.

Podobnie czynił Deperasiński. Gdy tylko dostawał piłkę rozpoczynał z nią takiego mazura, że ręce tylko składały się do oklasków. Szkoda, że dopiero w drugiej połowie wzięliśmy się do roboty. Ale inaczej chyba być nie mogło. 

I tutaj trzeba podkreślić bardzo dobrą dyspozycję i grę dwóch naszych zawodników: Kuby Biernasia Biernackiego i Briana Robsona Kacprzaka, którzy już w pierwszej połowie nadawali ton naszym akcjom, a w drugiej jeszcze bardziej podkręcili tempo; dlatego to za ich głównie przyczyną i Piotrek i Konrad częściej dostawali piłki. Do akcji zaczepnych zaczął się włączać również nasz prawy boczny obrońca Jacobus Abdank de Brzeszcze Jobda. 

Wszyscy graliśmy lepiej i widać było, że pod względem kondycyjnym jesteśmy przynajmniej według mojego zdania lepsi od Laury. Tak, słyszę te głosy, że to oni strzelali bramki. Owszem, ale tak nieraz bywa, że nie ten schodzi z placu boju wygrany, kto wizualnie i optycznie wydaje się lepszy. 

Liczą się bramki, a w tym dniu to przeciwnik strzelił ich więcej i karcił nas ile tylko się dało. Laura 

Chylice po prostu okazała się zespołem dojrzalszym, ogranym i bardzo dobrze poukładanym, a jeszcze w dodatku dyskretnie grająca z tzw. kontry. 

Kilka minut po wejściu Konrada Dąb Dombka Dombeckiego, a dokładnie w minucie 68 straciliśmy trzeciego gola znów z rzutu rożnego i znów z naszej lewej strony. 

Tym razem to jeszcze bardziej ten gol możemy sobie zaliczyć do tych, które straciliśmy li tylko na nasze własne życzenie, bo ani to mocne dośrodkowanie nie było, ani za szybkie, ani zawodnik nie wbiegał na piłkę. 

Wyglądało to tak, jakby na chwilę nasi obrońcy i nie tylko oni zostali zahipnotyzowani i stanęli w miejscu. 

Szok, koszmar, a przede wszystkim to już był nokaut. Od tego momentu mogliśmy tylko próbować wyjść z tego pojedynku z honorem. 

I o dziwo ta bramka wpadła wówczas, kiedy od dobrych kilkunastu minut przeważaliśmy i nieustannie atakowaliśmy bramkę Chyliczan. 

Przy większej naszej dokładności, zanim otrzymaliśmy ten dobijający cios, to my mogliśmy strzelić przynajmniej jedną bramkę, a po jednej z takich akcji, bodajże po dośrodkowaniu Piotrka Pamrowa, chyba lewy obrońca Laury, ten najbardziej „wygadany” i ten najbardziej naszych zawodników prowokujący, w polu karnym wyraźnie i widocznie dla wszystkich oprócz pana sędziego, dotknął piłki ręką. 

Karny ewidentny, ale jak to w życiu bywa, nie dość, że „biedni”, to jeszcze szczęścia nie mają. Tak było w naszym wypadku. Jestem święcie przekonany, że nawet przegrywając trzy do zera, mogliśmy przy sprzyjających okolicznościach doprowadzić ten mecz do remisu. 

Po jednej z indywidualnych akcji Didimosa chudszego, po której ręce same składały się do oklasków, mknącego nieuchronnie do bramki, jeden z obrońców nie tylko sfaulował Petrusa, lecz go właściwie obalił na ziemię, nie mogąc sobie w inny sposób z nim poradzić. 

Teraz arbitro principale nie mógł się już tłumaczyć tym, że faulu nie widział i nie pozostało mu nic innego jak tylko wskazać na punkt 11 metrów. 

Tradycyjnie do karnego podszedł nasz Il Capitano Adriano Antoniewicz Antosz herbu Alemani.

I nie zawiódł – pewnie umieścił piłkę w siatce, a było to w 77 minucie spotkania. I gdy myśleliśmy, że druga bramka dla nas to kwestia kilku minut, bo po tym kontaktowym golu, jeszcze bardziej rzuciliśmy się do ataku, Laura wyprowadziła zabójczą kontrę i w 79 minucie strzelając swego 4 gola, pozbawiła nas wszelkich złudzeń co do wyniku pierwszego naszego występu w lidze okręgowej. 

„Pierwsze koty za płoty”, jak napisałem w tytule, ale przy naszej  bardziej agresywnej postawie i większym zaangażowaniu, wcale tak być nie musiało.

Niektórzy nasi chłopcy przeszli jakby mimo.  Zmuszając swoją pamięć do maksymalnego wysiłku nijak nie mogę sobie ich przypomnieć z tego meczu. Mam takie wrażenie jakby w ogóle ich nie było na boisku. 

Nie będę ich bardziej dobijał i nie będę się nad nimi pastwił, sami chyba wiedzą, że ich mam na myśli i sami chyba wiedzą, że o tym meczu lepiej nam wszystkim zapomnieć, a szczególnie im, oczywiście, uprzednio wyciągając z niego odpowiednie wnioski.

Nie wiem czy to trema, czy upał to sprawił, ale nie wyglądało to najlepiej, przynajmniej w pierwszej połowie, bo w drugiej chłopaki naprawdę dawali z siebie wszystko, choć nie zawsze wychodziło. 

Ja jednak jestem spokojny o naszą drużynę i po wyciągnięciu wniosków z pierwszego meczu, po wyeliminowaniu rażących błędów, możemy grać i pięknie, i skutecznie zarazem, czego sobie, trenerowi i chłopakom, a przede wszystkim naszym kibicom życzę. 

Na koniec jeszcze trochę statystyki i możemy zakończyć omawianie tego spotkania, które choć przegrane, to jednak ujmy nam nie przynosi. 

Przegraliśmy z zespołem, który przypomnę jeszcze raz pretendował do IV ligi i choć ostatecznie uplasował się na 4 pozycji w tabeli, to jednak jest to zespół naprawdę bardzo dobrze grający i na występy w IV lidze zasługujący. 

Głowy i przyłbice do góry, kopie na wprost, szable w dłoń –  żupanowie i włodycy, i nie czas żałować róż, tym bardziej, że lasy wcale nie płoną. 

Nam myśleć teraz o Gromie i tak to wszystko poukładać sobie, żeby w jaskini lwa można go było pogromić. 

Zmiany: 1) 14 m. za Jacques`a de Clermont-Ferrand Przemek Mrówa Belina Mrowiński,

2) 40 M – za Partriciusa Golonkę Gielecińskiego Petrus Didimos,

3) 46 M – za Palusa Didimos Konrado z Deperasina Wielkiego Deperasiński,

4) 62 M – za Sebastianusa Prus Wiszniewskiego Konrado Dąb Dombek Dombecki,

5) 78 M – za Kubę Biernaś Biernackiego Konradus Szyman Szymański de Rybie,

6) 85 M – za Jakuba de Brzeszcze Jobdę Jarosław z Wincentowa Godziemba Michalski herbu Gwiazdy.

Żółte kartki: Jacques Biernaś de Wilanów Biernacki – Minuta 75.

Bramki: Adriano Alberto Antosz – Penalty – Minuta 77.

Tabela i wyniki po pierwszej kolejce Ligi Okręgowej, grupy II:

Lp.DRUŻYNAMECZEPUNKTYZWRMPOBRAMKI
1LKS Perła Złotokłos131006:0
2LKS Chlebnia131006:0
3KS Grom Warszawa131006:0
4KS Milan Milanówek131005:0
5KS Laura Chylice131004:1
6AP BKS NAPRZÓD BRWINÓW131005:3
7GKS Pogoń II Grodzisk Maz.131002:0
8UKS Orzeł Baniocha131002:1
9RKS SARMATA W-WA110103:3
10GLKS Nadarzyn110103:3
11KS Ursus II W-wa100011:2
12KS Teresin100013:5
13SEMP Ursynów100010:2
14MKS Korona Góra Kalwaria100011:4
15KS Przyszłość Włochy100010:5
16MKS Piast Piastów100010:6
17LKS Ryś Laski100010:6
18KS PASSOVIA PASS100010:6
Kolejka 1 – 1-2 sierpnia 
Orzeł Baniocha 2-1Ursus II Warszawa 1 sierpnia, 17:15
SEMP Ursynów (Warszawa) 0-2Pogoń II Grodzisk Mazowiecki 1 sierpnia, 14:30
na stadionie KS Ursus
Sarmata Warszawa 3-3GLKS Nadarzyn 1 sierpnia, 11:00
na boisku ZS im. Michała Konarskiego
Piast Piastów 0-6Grom Warszawa 1 sierpnia, 11:00
Korona Góra Kalwaria 1-4Laura Chylice 1 sierpnia, 17:30
Przyszłość Włochy (Warszawa) 0-5Milan Milanówek 1 sierpnia, 11:00
Passovia Pass 0-6Perła Złotokłos 2 sierpnia, 11:00
w Błoniu
LKS Chlebnia 6-0Ryś Laski 1 sierpnia, 11:00
Naprzód Brwinów 5-3KS Teresin 2 sierpnia, 11:00
Kolejka 2 – 8-9 sierpnia 
Ursus II Warszawa KS Teresin 9 sierpnia, 11:00
Ryś Laski Naprzód Brwinów 9 sierpnia, 17:30
Milan Milanówek Passovia Pass 7 sierpnia, 18:00
Laura Chylice Przyszłość Włochy (Warszawa) 8 sierpnia, 11:00
Grom Warszawa Korona Góra Kalwaria 9 sierpnia, 17:00
GLKS Nadarzyn Piast Piastów 8 sierpnia, 12:00
Pogoń II Grodzisk Mazowiecki Sarmata Warszawa 9 sierpnia, 11:00
Orzeł Baniocha SEMP Ursynów (Warszawa) 9 sierpnia, 17:00
LKS Chlebnia Perła Złotokłos 8 sierpnia, 11:00

Wyjazd w niedzielę 9 sierpnia na mecz z Gromem autokarem, na ulicę Okopową 55 w Warszawie, o godzinie 14.45 ze stadionu przy ulicy Wojska Polskiego forty four, a z rynku o godzinie 15.00.

Ci nie zdążą, mogą lecieć jeszcze dodatkowym helikopterem o godzinie 15.30 z lądowiska przy ulicy Pawiej róg Koziej .