Część druga
Widniejąca nawet na herbie teraźniejszym Korony data założenia klubu rok 1949 jest nieprawdziwa i nieuprawniona, nawet moim zdaniem krzywdząca dla tych, którzy Koronę założyli naprawdę. Uważam i raczej jestem tego pewien, że data 1949 jest tylko zmianą nazwy klubu Korona na „Ogniwo”.
Ta prawdziwa KORONA powstała w okresie międzywojennym, kiedy dokładnie tego na razie nie wiem, i mecze w okresie tuż przed wybuchem wojny, a może i w czasie okupacji, za co groziła kara obozu koncentracyjnego, rozgrywała na błoniach górno-kalwaryjskich, w okolicach gdzie stoi pomnik, upamiętniający odznaczenie przez Marszałka Józefa Piłsudskiego w 1921 roku żołnierzy z pobliskiej jednostki, biorących udział w zwycięskiej wojnie z bolszewikami w `1920 roku. Zmiana nazw klubów w 1949 roku spowodowana była tym, iż po zjeździe zjednoczeniowym w roku 1948, gdy przymusowo powstała PZPR z połączenia PPR I PPS zaczęto wprowadzać siłą i przymusem w każdej dziedzinie życia, a więc i w sporcie model radziecki. Opierając się na dosyć wiarygodnych przesłankach z całej Polski, można domniemywać, że w 1949 roku nastąpiła zmiana nazwy klubu, tylko trudno określić, na podstawie tych sprzecznych relacji, z jakiej na jaką. Czy z KORONY na OGNIWO lub z OGNIWA na KORONĘ. Piszący te słowa skłania się raczej do tej pierwszej wersji: z KORONY na OGNIWO. Wiązało to się m.in. ze zmianą nazw wszystkich właściwie klubów, nawet tak małych jak nasza kalwaryjska Korona, które za bardzo przesiąknięte były, zdaniem komunistycznych decydentów, duchem Polski międzywojennej, sanacyjnej. Przeto zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu GWARDIE, OGNIWA, SPARTY, UNNIE na wzór ruskich TORPED, DYNAM, SPARTAKÓW, CSKA.
W roku 1949 w rozgrywkach ligowych pojawiły się nieznane kluby: CWKS Warszawa, Unia Chorzów, Ogniwo Kraków, a te znane – jak Legia, Ruch i Cracovia – znikły. W tabelach niższych lig roiło się od Kolejarzy, Związkowców, Gwardii czy Włókniarzy.

Ta fotografia, zrobiona w 1951 lub 1952 roku na boisku, przy zbiegu ulic Dominikańskiej i Kalwaryjskiej (w tle nieistniejąca już szkoła podstawowa nr 2, która została zniszczona podczas pożaru, chyba na początku lat siedemdziesiątych, oraz murowana, z przepiękną wieżyczką STACJA TRAFO, ewentualnie taki transformator ówczesny) jest co najmniej zagadkowa. Pochodzi z kolekcji Pana Edwarda Marchockiego, którą udostępnił mi jego syn – Pan Adam Marchocki. Otóż jest dla mnie dziwne, że ponoć ci piłkarze wojskowego klubu w Górze Kalwarii mieliby występować w klubie o nazwie jak wyżej widzimy „Gwardia” Góra Kalwaria. Albo jest to błąd p. Krystyny Małeckiej (właścicielki zdjęcia), wdowy po piłkarzu Władysławie Małeckim (to ten Pan trzeci od lewej), która tę fotografię udostępniła Panu Edwardowi, albo błąd samego Pana Edwarda, który dokonał wpisu pod zdjęciem, albo rzeczywiście w jakimś okresie stalinowskim klub sportowy, podlegający pod jednostkę wojskową Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego nazywał się „Gwardia”.
Ja się skłaniam ku temu, iż ktoś popełnił niczym niezamierzony tzw. „czeski błąd”, ponieważ zdjęcie poniżej, przedstawiające dwóch małych piłkarzy, stojących na rynku przed ratuszem w Górze Kalwarii i pochodzące z tego samego okresu, podpisane jest jak widzimy: „zdjęcie z meczu K.S.(chyba klub sportowy) „Ogniwo” – Gwardia(wojsko)” . Dlatego, moim zdaniem i jestem raczej tego pewny, te dwa zdjęcia zrobione były przed lub po meczu „Ogniwo” Góra Kalwaria – Gwardia. Te górne, to zdjęcie drużyny seniorskiej, a te dolne to zawodnicy, dzisiaj powiedzielibyśmy drużyny trampkarzy. Wówczas zapewne taka grupa rozgrywkowa nazywała się inaczej, być może byli to „kadeci” lub jakoś tak. Pozostaje zagadką czy zawodnicy z górnego zdjęcia to piłkarze górno-kalwaryjskiego „Ogniwa” czy nie wiadomo z jakiej miejscowości pochodzącej „Gwardii”. Nie można wykluczyć, że był to słynny, milicyjny klub „Gwardia” Warszawa. Oba kluby i milicyjna „Gwardia” Warszawa, i wojskowe, prawdopodobnie „OGNIWO” z Góry Kalwarii podlegały pod ten same Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Fotografie te mogły być zrobione w czasie towarzyskich meczy drużyny seniorskiej i młodzieżowej, zaprzyjaźnionych klubów „Ogniwa” i „Gwardii”. Ale to tylko moja hipoteza. Może ktoś się znajdzie i sprostuje to, co wyżej napisałem. Możliwym też jest, że ktoś się rozpozna na tych fotografiach, co pomogłoby wyjaśnić prawdziwe okoliczności ich powstania.

Nie inaczej musiało być w naszej kochanej „Górze”, choć pewności nie mam. Władzy ludowej nie mogła podobać się kojarząca się z monarchią nazwa „KORONA”, a więc jak w całej Polsce niestety musiała zniknąć. Toteż w jej miejsce pojawiło się „Ogniwo” , którym to mianem od 1949 roku „ochrzczono” również jeden z najstarszych klubów piłkarskich w Polsce, obok „Pogoni” Lwów, „Wisły” Kraków, ŁKS Łódź, czy warszawskiej Legii –„Cracovię” Kraków. Po wojnie, od kiedy, też dokładnie tego nie wiadomo z braku źródeł, „KORONA-OGNIWO” swoje mecze rozgrywała na popularnym „boisku”, które znajdowało się pomiędzy ulicą Dominikańską, a wodociągami i szkołą podstawową nr 2 (tą jeszcze przedwojenną z czerwonej cegły), obok drewnianej dzwonnicy, stojącej na rogu Dominikańskiej i Kalwaryjskiej.
Ta nazwa tak bardzo przylgnęła do tego miejsca, że do dzisiaj mieszkańcy „Góry” mawiają o tym miejscu „na boisku” np. „blok na boisku”, „sklep na boisku”, choć przecież boisko owe nie istnieje, przynajmniej od 1969 roku. Sędziowie piłkarscy przebierali się w pomieszczeniach wodociągów, a piłkarze w stojącym pomiędzy boiskiem, a budynkiem wodociągów drewnianym baraku. Aczkolwiek Pan Stefan Boguszewski, wyśmienity obrońca KORONY -OGNIWA w latach sześćdziesiątych twierdzi, że sędziowie przebierali się też w owym, drewnianym baraku. Według relacji dr Janusza Rytko tuż po wojnie w pobliskiej jednostce wojskowej (do 15.10.1947 – Zmotoryzowany Pułk KBW, a od tej daty I Brygada KBW) przebywał w niewoli, do której dostał się na froncie wschodnim świetny przedwojenny środkowy napastnik Niemiec – Bock, który trenował piłkarzy Korony lub być może już istniejącego wojskowego „Kabewiaka”. Będąc jeszcze młodym mężczyzną często także grał w meczach szkoleniowych dzisiaj rzeklibyśmy sparingowych. Miał ponoć tak silne uderzenie, że „wolno” mu było uderzać jedynie z określonej z góry odległości od bramki, nie mniejszej na pewno niż 16 m.
O tym też powiedział mi Pan Stefan, pseudonim „WALEK”. Wtedy to właśnie jego treningi po szkole podglądał przyszły lekarz medycyny i wielce zasłużony dla naszego miasta, jeśli chodzi o sport i działalność społeczną, właśnie wspomniany dr Janusz Rytko. Zapamiętał i zapisał sobie mnóstwo ćwiczeń piłkarskich, wykorzystywanych na treningach przez Bocka, przede wszystkim z techniki. Bocka zabrano z jednostki w Górze Kalwarii w 1951 roku, choć nie jest to pewne, albo w inne miejsce, albo uwolniono go z niewoli. Ale chyba jeszcze nie, bo z tego co mi wiadomo, to z niewoli sowieckiej jeńców niemieckich zwolniono w 1955 r. Jestem raczej tego pewien, że mimo narzucenia przez reżim nowej nazwy OGNIWO sami piłkarze i kibice, a więc mieszkańcy miasta nigdy tej nazwy w codziennych rozmowach nie używali, dlatego w pamięci ludzkiej ta druga nazwa, prawdopodobnie „Ogniwo”, zachowała się bardzo słabo. Być może po 1956 roku w ogóle nie powrócono do nazwy KORONA a w OGNIWIE-KORONIE po wojnie (raczej musimy tutaj brać pod uwagę drugą połową lat pięćdziesiątych) grali tacy piłkarze, jak Lutek Skolimowski, Czesław Gugała, bracia Kopytowscy, wspomniany już Stefan Boguszewski – „Walek”, bracia Stanisław i Wiesław Jędowie, Ryszard Wroniewicz (znany miejscowy lekarz), Andrzej Kacprzak, Ryszard Jankowski( wspaniały dziesięcioboista i piłkarz, który na Mistrzostwach Polski w Lekkiej atletyce w Gdańsku, w 1959 roku zdobył srebrny medal w dziesięcioboju), Witold Sokołowski (ceniony i znany trener zespołów II-go i III ligowych; podobno trenował „Motor” Lublin, grający wówczas w II lidze) Czesław Sosnowski (tata Adama i Roberta, popularnego ”Cojaka”), Witold Szczepek i wielu innych. Oczywiście wielu już z nich nie żyje. Od Pana Stefana, zawodnika tejże drużyny, dowiedziałem się, że w roku 1965 awansowali oni do Ligi Okręgowej. Na razie znakiem zapytania jest czy była to „Korona”, czy też KABEWIAK?
Z relacji Pana Krzysztofa Zielińskiego dowiedziałem się również, że powojennym prezesem „KORONY” był bardzo szanowany Sędzia Sądu Powiatowego, który nazywał się Stefan Trauzold; działaczem bardzo zasłużonym był również w tych czasach Pan Tadeusz Zakrzewski, bardzo miły i sympatyczny Pan, o wielkiej kulturze osobistej, którego miałem zaszczyt poznać osobiście w roku 1991, niedługo przed jego śmiercią (prywatnie był on teściem Pana Wojciecha Jankowskiego, który był z kolei prezesem „Korony”, oczywiście jeśli mnie pamięć nie myli, w latach od 1993 do przynajmniej 1996 roku – aczkolwiek nie jest to przeze mnie poświadczone odpowiednimi dokumentami). Świadczy ten przykład o tym, że tradycje rodzinne są bardzo żywe w naszym miasteczku, jeśli chodzi o piłkę nożną. Opieram się na tym, co zapamiętałem, ale jak już na początku powiedziałem – pamięć ludzka, a więc i moja, jest niedoskonała, często zawodna, a więc na jej podstawie nie możemy mieć pewności, że to co zapamiętaliśmy jest zgodne z dokumentami, które, znając życie, u kogoś się znajdują – np. u tej osoby, która wówczas była np. sekretarzem klubu „Korona” Góra Kalwaria.
Autor tekstu: Mirosław Wiśniewski “Wiśnia” – były wieloletni zawodnik, trener i kierownik drużyny Korony




































