Glinianka – Korona 0:0 (0:0) {1 do 8}

Działo się w sobotę, Ano Domini 2019 w wsi Gliniance, gminy Wiązowna, powiatu Otwockiego, województwa mazowieckiego, nad rzeką Świder, pomiędzy godziną 15-tą a 16-tą minut 45.

Ciąg dalszy po przeczytaniu, dodać należy uważnym, fragmentu wybranego specjalnie „for these our players”, którzy na „ćwiczeniach ze strzelania” obecni byli tylko duchem, lecz zdaje się nie ciałem. Wiersz ten słynny, a właściwie jego urywek, naszego najwybitniejszego Wieszcza dedykuję naszym strzelcom, coby celniej z tych swoich „dwururek” strzelali.

Adam Mickiewicz

„Reduta Ordona”

„Opowiadanie adiutanta”

„Nam strzelać nie kazano. — Wstąpiłem na działo
I spojrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.
Artyleryji ruskiéj ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
I widziałem ich wodza; — przybiegł, mieczem skinął,
I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął.
Wylewa się z pod skrzydła ściśniona piechota
Długą, czarną kolumną, jako lawa błota,
Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy,
Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy…
…Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,
Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;
Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci… .
..Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;
A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;
Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Żołnierz, jako młyn palny, nabija, grzmi, kręci
Broń od oka do nogi, od nogi na oko:
Aż ręka w ładownicy długo i głęboko
Szukała, nie znalazła — i żołnierz pobladnął,
Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął,
I uczuł, że go pali strzelba rozogniona…
…Zaćmiło się powietrze od ziemi wyłomów:
Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone
Toczyły się na kołach; lonty zapalone
Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął
Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.
I nie było nic widać, prócz granatów blasku,
I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.
Spojrzałem na redutę. — Wały, palisady,
Działa, i naszych garstka i wrogów gromady…”

Być może, a raczej na pewno, wszystko przez tego kierownika, który getrów zapomniał, a jak się nazywa, to patrz wyżej, lub jaki pseudonim nosi. Gdyby nie Sebastian, syn jego nieodżałowanego przyjaciela z boiska Ryszarda (świeć Panie nad jego duszą) , a przy tem jego ulubiony wychowanek i zawodnik, a obecnie tata Konrada (Boże! Jak ten czas leci drogi Sebastianie, ale nie wiem czy pamiętasz, że Twoja drużyna była moją pierwszą, którą starałem się trenować i coś tam od siebie przekazać. A było to przecież wydaje się tak niedawno, bo raptem latem 1989 roku, jak to się zaczęło. Nie pamiętam już dokładnie do kiedy ta przygoda trwała, ale na pewno do końca sezonu 1989/90.) który choć łatwo uwalnia się spod opieki obrońców i często wychodzi sam na sam z bramkarzem, to jednak jemu też ktoś strzelać nie kazał w Gliniance, to drodzy moi mili, gralibyście bez getrów, co może by było wcale takie nie najgorsze, ale jak wiadomo, sędzia by nie zezwolił, aby Wasze nogi nie narazić na wszelkie urazy.

Drogi Sebastianie, który wyratowałeś mnie z opresji, byłeś utalentowanym lewym skrzydłowym, a teraz muszę to przyznać – wspaniałym kierowcą i sam Niki Lauda (młodzież go nie pamięta, a to był swego czasu taki współczesny Hamilton i nasz Kubica, zresztą raczej najwybitniejszy w historii; taki Pele i Biorn Borg wyścigów formuły 1).

Wasz atak to było marzenie każdego instruktora piłkarskiego: Ty na lewym skrzydle, Przemek Bielecki w środku bodajże i Darek Kotrys na skrzydle prawym. Dziękuję Ci jeszcze raz, korzystając z okazji, a jak widać na Twoim przykładzie sport, to nie tylko rywalizacja zgodnie z mottem Henri Didon`a: „Citius – Altius – Fortius” , ale przede wszystkim, choć może to zabrzmieć górnolotnie i patetycznie, kształtowanie i doskonalenie charakteru człowieka, wychowywanie młodego człowieka.

Oczywiście, że na poczciwego i dobrego człowieka, wychowali Cie Twoi zacni rodzice, ale piłka nożna, którą uprawiałeś i trenerzy, których spotkałeś na swej drodze, na pewno też, przynajmniej troszeczkę ku temu się przyczyniła. Dlatego moi drodzy młodsi koledzy, nie miejcie mi za złe, że czasem, no niech będzie, że więcej niż to „czasem”, zdarzyło się, że Was zbyt mocno i może niesprawiedliwie potraktowałem w tych moich zapiskach. Ale nigdy, uwierzcie mi, nie uczyniłem tego, żeby Was ośmieszyć lub obrazić.

Jeżeli tak to odebraliście to przepraszam, bo jak sami widzicie, ja też błędy popełniam i też mi daleko do ideału funkcji, którą wykonuję, aczkolwiek ona jest tylko dodatkiem do Waszej ciężkiej pracy. To Wy i Wasz trener jesteście tymi, wokół których „kręci się ten film”. Ja Wam i trenerowi staram się tylko troszeczkę pomagać. Pozostając jeszcze na chwilkę przy terminologi filmowej – jestem statystą drugiego planu, a Wy i trener kreujecie role pierwszoplanowe.

I pamiętajcie o jedynym – mój specyficzny humor, być może nie dla wszystkich zrozumiały i odpowiadający, jest tylko humorem i niczym innym więcej. Lubię żartować, ale nigdy nie śmiałbym Was obrażać czy wyszydzać. To są dwie różne rzeczy. I znów przeproszę, jeżeli moje małego lotu dowcipy i powiedzonka, odebrane zostały przez Was na opak.

Nie mogę mieć o to pretensji, odwrotnie, mogę tylko przeprosić, aczkolwiek jeszcze raz powtórzę – nigdy nie było moim zamiarem obrażanie kogokolwiek. Lubię się śmiać i z siebie również, ale nie dworować. Wszystko to moje pisanie ma jedno na celu, a mianowicie, żeby Was zmobilizować do ciężkiej pracy na treningach, do jeszcze lepszej gry w meczach mistrzowskich, a przede wszystkim, żebyście poprawiali swoje indywidualne uzdolnienia, których natura Wam nie poskąpiła.

Ale być utalentowanym i mieć, jak ja to po dawnemu mówię, smykałkę do piłki, to jedno, a zatrzymać się w miejscu i spocząć na laurach to drugie. Nie jestem trenerem od kilku lat i nim już nie będę, bo to „ciężki kawałek chleba”; zajęcie nerwowe i stresujące, jeśli wykonuje się je uczciwie i z poświęceniem i nie moja rolą jest wchodzić w jego kompetencje. Zresztą Opatrzność sprawiła, że lepszego trenera mieć już nie możecie i to za jego sprawą jako zespół gracie naprawdę dobrze. Według mnie udało się trenerowi poprzez ponad już te dwa miesiące treningów nauczyć Was takich zagrań i wpoić taki sposób przeprowadzania akcji, że ja nie mogę się do niczego przyczepić; mówię to z całą odpowiedzialnością i nie po to, żeby komuś kadzić i życie osładzać.

Przecież ta druga połowa z Glinianką najlepiej tę moją ocenę potwierdza i jeżeli ktoś dobrze obserwował te zawody, to na pewno przyzna mi rację. Ciągłe ataki to lewą to prawą stroną; piłki ze środka posyłane na boki, omijające wszystkie linie przeciwnika; podania naprawdę celne i dezorganizujące obronę Glinianki. Był taki moment, nawet jeszcze zanim stracili jednego z zawodników, że po prostu aż przykro było patrzeć na bezradnych i zagubionych, przy tym z powodu tych ciągłych naszych ataków, „oddychającym rękawami” Glinianczan, ale …. Właśnie to „ale” zrobiło dużą różnicę, parafrazując najmodniejsze obecnie powiedzonko.

Kiedy trzeba było z boku, ze skrzydła, dograć dokładnie Tomkowi lub innemu z naszych, akurat dobrze ustawionych i zamykających akcję, wówczas „angielska centra” tylko z nazwy taką była, a tak naprawdę lądowała tam, gdzie wylądować nie powinna.

A gdy wychodziliście sam na sam z bramkarzem i należało wykazać się opanowaniem i spokojem, i „zapytać”, skądinąd bardzo dobrego bramkarza, przy tym sympatycznego, o oryginalnej fryzurze: „w który róg mam Ci strzelić ?”, to wówczas albo uderzaliście w jego nogi, albo Wasze strzały mijały bramkę z boku lub przelatywały wysoko nad nią, jakby „chciały odpocząć w glinienieckim lesie”

. Ja osobiście doliczyłem się, aczkolwiek całkowicie pewny nie jestem czy było ich nie więcej, przynajmniej ośmiu takich sytuacji, które powinny zakończyć się sukcesem, czyli inaczej mówiąc z angielska golem. I to jest właśnie ta moja skromna rola tutaj, żeby za pośrednictwem tych zapisków spróbować podpowiedzieć Wam i to i owo, co udało mi się zobaczyć, czego Wy widzieć z racji szybkości gry zobaczyć nie możecie, a tym bardziej przeanalizować.

Są to oczywiście moje subiektywne obserwacje i moje subiektywne opinie, nie roszczące sobie pretensji do bycia doskonałymi i nieomylnymi, ale uważam, że chociaż cząstka, łupinka tych podpowiedzi mogłaby się jednak przydać. Jeszcze raz powtarzam, do Wasze zespołowej gry, przeprowadzania akcji, systemu i schematu, wypracowanego przez trenera, nie można się przyczepić, a nawet więcej, trzeba o tym Wam mówić; nie po to, żebyście wpadali w niepotrzebną euforię i samouwielbienie, ale po to, żebyście mieli świadomość, że jesteście na dobrej drodze, z której nie można schodzić nawet wtedy, kiedy coś nie wyszło, coś się nie udało, wynik nie był taki, jakiego by wszyscy, włącznie z Wami samymi, oczekiwali.

Te moje uwagi i moje spostrzeżenia tyczą się Waszych indywidualnych błędów i mankamentów, które, jakbyście tylko chcieli bardzo, są do wyeliminowania i poprawienia. Nie myślcie sobie, że jestem naiwny i bujający w obłokach. Zdaje sobie sprawę z tego, że moje spostrzeżenia o Waszych błędach w technice strzału, w sposobie uderzenia; w zbyt szybkim oddawaniu strzału w sytuacji, kiedy macie za plecami wszystkich, a przed sobą tylko jednego, a często tylko pustą bramkę, że Wasz wzrok jest skierowany na piłkę, zamiast przed siebie, tak jakbyście się „czegoś wstydzili”, traktujecie luźno i wesoło, a czasem dowcipnie, czyli w ogóle tych uwag pod uwagę nie bierzecie.

Nie mam żalu o to, bo zwykle tak jest, że młody człowiek nie lubi, jak mu się prawi morały i próbuje go pouczać, niczym nauczyciel w szkole.

Ale zanim wyleci Wam drugim uchem i ominie Wasze oko, to co tutaj napisano, to pamiętajcie o jednym, że ta osoba nie chce Was pouczać i nie chce być Waszym belfrem w szkole. Te wszystkie błędy indywidualne Wasze w kończeniu akcji ofensywnych, które sobie wypracowujecie nie dlatego, że tak się Wam udało, albo przeciwnik Wam na to pozwolił, ale dlatego, że setki razy je na treningach powtarzaliście; te błędy, można częściowo wyeliminować, a nawet w wielkim stopniu: pod jednym jednak warunkiem – musicie być ich świadomi i musicie być świadomi przede wszystkim tego, że poprawienie skuteczności uderzenia na bramkę tylko dodatkowym swoim treningiem jest możliwe, ponieważ trener w czasie trzech jednostek treningowych nie ma na to czasu, żeby się Wami z osobna zajmować. Ja nie raz mówiłem Wam, że jestem gotów poświęcić swój czas na poprawę Waszej techniki. Ok, rozumiem, że ze mną nie chcecie dodatkowo potrenować. Ale przecież sami możecie, bo tysiąc razy powtórzone to samo zagranie wchodzi tak samo w krew, jak umiejętność przerzucania biegów w Waszym aucie, powtórzona tysiąc razy.

Tu nie ma żadnej czarnej magii, wszystko można wyuczyć, chociażby daleko nie szukając, jak udało się Wam wyuczyć wraz z trenerem schematycznych zagrań, które poprzez to, że są schematyczne, są tak piękne, według mnie i skuteczne.

A teraz coś dla malkontentów, którzy nie są zadowolenie z wyniku w Gliniance, bo to tylko remis, bo to strata dwóch punktów. Poniżej podaje wyniki spotkań w Gliniance i z Glinianką w ogóle, jakie osiągnęły tam inne zespoły, wówczas można sobie porównać, a może wtedy na nasz rezultat z ostatniej niedzieli, spojrzymy inaczej i spróbujemy zrozumieć, bo o jednym nie można zapominać, co może nam wszystkim uszło naszej uwadze, a mianowicie to, że zespół Glinianki to naprawdę solidny zespół jak na poziom „be-czy a-klasowy”.

A szczególnie to groźna i potrafiąca popsuć szyki drużyna na swoim boisku, a jak zobaczycie nie tylko na swoim, o czym nie tylko my się przekonaliśmy, dwukrotnie za mojej pamięci. Oczywiście nie wszystkie wyniki meczów poprzednich Glinianki przypomnę, ale te ważniejsze według mnie:

I kolejka: spotkań: Tarczyn – Glinianka 2:3, 1 września o godzinie 13 w Tarczynie roku 2018.
III kolejka: – 16 września, godz. 14.00 2018: Sokół Kołbiel – Glinianka 1:3,
IV kolejka: Glinianka – SF Wilanów 3:1, 22 września o godzinie 16.00 w Gliniance. Czy ten rezultat też nie robi wrażenia na nikim? Jeśli tak, to ja czegoś tutaj nie rozumiem, a tym bardziej nie rozumiem, gdy patrzę na tabelę aktualną, którą Państwo poniżej zobaczycie.
VI kolejka: Glinianka – Snajper Sosinka 4:3, 6 października ubiegłego roku, godzina 15.30 przy ulicy Młodzieżowej 1,
VIII kolejka: Glinianka – Sobienie – Jeziory 7:0, 20 października o godzinie 15 tamże,
IX kolejka: Orzeł Parysów – Glinianka 0:3, 28.10.2018 w Parysowie o godzinie 15-tej,
XII kolejka: runda wiosenna już; Glinianka – Tarczyn 1:1, 30 marca 2019 o godzinie 11,
XV seria spotkań: SF Wilanów – Glinianka 1:1, 28 kwietnia o godzinie 10 w Baniosze, w której SF rozgrywa mecze u siebie, gdyż swojego boiska nie posiada.

Proszę na chłodno przeanalizować te wyniki i dopiero później spróbować ocenić pod kątem, która drużyna jest silna, a inna zaś słaba. Wszystko to pojęcia względne i subiektywne, a jak ja często powtarzam do znudzenia: mecz meczowi nie równy; raz czujemy się wyśmienicie, innym nic nam się dosłownie nie chce, bo nasze samopoczucie takie samo jak irlandzka pogoda, w najlepszym wypadku angielska.

A co do „Reduty Ordona” moi mili. Nie obrażajcie się za jego fragmentaryczne zamieszczenie, aczkolwiek wydaje mi się, że jego Autor, byłby bardziej szczęśliwy, gdyby żył, jakbyście przeczytali go w całości. A jeszcze jest i inny powód, aby uznać to za normalność.

Zapytacie jakiż to jest powód, żeby „ktoś nas „zmuszał” czytać tak niemodne rzeczy, przecież to obciach prawie” ? Pamiętacie jak Jezus Chrystus odpowiedział „Księciu tego świata” – „… nie chlebem tylko żyje człowiek….”. Ja odpowiem Wam podobnie : „…nie piłką tylko żyje człowiek….” . Warto czasami przeczytać ciekawą książkę, warto czasami obejrzeć ciekawy film, choć nie musi to być Mickiewicz Adam, choć nie musi to być Fellinii Federico.

Wygracie w Tarczynie, wygracie z Wilanowem, choć to nie będą bitwy jak ta pod Raszynem za Buonaparte`go. A cóż łatwo się rodzi, cóż bez bólów wzrasta? Każdy ma swoją Gliniankę, chociażby by nie chciał. Tabela B klasy grupy II warszawskiej po 16 kolejce spotkań:

Awans uzyskują dwa pierwsze zespoły. W nadchodzący weekend mają się odbyć następujące mecze 17 kolejki II grupy warszawskiej:

1) Korona – Groma Prace Małe, w niedzielę 12-go maja, o 15.00,
2) Sobienie – City Wilanów, w niedzielę 12-go , też o trzeciej po południu,
3) Perła – Orzeł Parysów, 12-go o 10.00,
4) Snajper Sosinka – Glinianka, w sobotę 11-go o godzinie 16-tej,
5) Mecz na szczycie, jeden z tych decydujących: SF Wilanów – Tarczyn, o godzinie 15-tej w niedzielę 12-go maja w Baniosze,
6) Sokół Kołbiel – Zamienie , w sobotę, 11-go o godzinie 14-tej.

Drużyny podane jako pierwsze są gospodarzami tychże spotkań.

P.S. Kilka słów o wsi Gliniance. Do roku 1820 było to małe, o charakterze wiejskim miasteczko, zwane Wawrzyńczewem, od nazwiska właściciela i założyciela miasta Wawrzyńca Dobrzynieckiego, przedstawiciela szlacheckiego rodu Dobrzynieckich herbu Ciołek. Na prośbę Wawrzyńca król Zygmunt II August w roku 1557 nadał wsi Glinianki lub jeszcze inaczej zwanej Gliniany, prawa miejskie magdeburskie.

Z inicjatywy Wawrzyńca Dobrzynieckiego wydzielono z parafii Kołbiel parafię Glinianka-Wawrzyńczew i wzniesiono na miejscu kościół farny, którego Wawrzyniec był oczywiście kolatorem.

Dobrzynieccy herbu Ciołek, których rodowe gniazdo to wieś Dobrzyniec nad Świdrem, byli znaczącą rodziną szlachecką od czasów księcia czerskiego Konrada II Rudego, ojca notabene ostatnich piastów mazowieckich: Janusza III i Stanisława, którzy jak niektórzy sądzą prawdopodobnie zostali otruci przez Bonę Sforzę, królową i żoną króla Zygmunta zwanego Starym, a jak inni, że z powodu nadużywania wszelkich trunków i uciech wszelakich, z cielesnymi włącznie, w co raczej Wy jako młodzi na pewno nie uwierzycie.

Ojciec wspomnianego Wawrzyńca, Mikołaj był na ten przykład podstolim czerskim i zakroczymskim. A podstoli to właściwie był zastępcą stolnika, do którego obowiązków na samym początku, czyli gdzieś najpóźniej do końca XIII wieku, była piecza na stołem panującego.

Kierował ci taki stolnik nakryciem stołu do uczt książęcych, a w czasie ich trwania miał baczenie na kolejność podawanych potraw, a przede wszystkim, żeby księciu i wielmożom nie brakowało miodu i wina.

W okresie, o którym mówimy stolnik i podstoli były li tylko honorowymi urzędami ziemskimi, ale wówczas to się bardzo liczyło w światku szlacheckim i możnowładczym nade wszystko.

Po wymarciu męskich przedstawicieli Dobrzynieckich z Dobrzyńca drogą koligacji Glinianka przeszła pod władanie Karczewskich herbu Jasieńczyk, tych z Karczewa właśnie, Później jeden z Karczewskich, Jan w roku 1601 odsprzedał miasteczko Janowi Boglewskiemu. Wojciech Boglewski z Boglewic w roku 1630 natomiast biedne te włości raczej z innymi przynależnościami i przyległościami sprzedał możnemu, litewsko-ruskiemu rodowi Sapiehów.

W roku 1643 ziemie owe i Glinianka również należały już do Jana Sędziwoja Leżeńskiego z Leżenic, który odkupił je od siostry Doroty, zapewne po mężu Sapieha.

Potop szwedzki dokończył dzieła upadku miasteczka, chociaż jeszcze do roku 1820 Glinianka nim była, kiedy to ukazem króla, którym notabene był car Aleksander I, straciła miejskie prawa i stała się na powrót wsią, którą tak po prawdzie była zawsze, bo prawa i przywileje prawami, ale charakter zawsze był wiejski, mimo kilku rzemieślników, których i po wsiach przecież nie brakowało.

Na przełomie „ciemnych” naszych wieków, XVII-go i XVIII Glinianka wraz z okolicznymi wsiami Wolą Karczewską i Ducką, Czarnówkiem i Kopkami należała do znamienitego rodu Bielińskich herbu Junosza i Komierowskich vel Kumierowskich chyba, bo wiem, że ta rodzina jako Kumierowscy posiadała w XIX wieku Drwalewice bodajże.

Glinianka i okolice to tereny bardzo zasłużone i skropione krwią powstańców listopadowych i styczniowych, z racji tej również, że było tutaj dużo szlachty posesjonackiej i zagrodowej szczególnie, zwanej szaraczkową, zaściankową lub jeszcze inaczej, której jak ognia oni sami unikali, gołotą.

Korzystałem z:
1. Gajowniczek Zygmunt Tomasz, Historia miast prawobrzeżnej części ziemi czerskiej, s. 25, Latowicz 1999.
2. Oktabińscy Stanisława i Krzysztof, Z dziejów Glinianki i okolic. Szkice o „Ziemi Otwockiej”, s. 13, Otwock – Wiązowna 2009.
3. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich.
4. Robert Krzysztofik, Lokacje miejskie na obszarze Polski. Dokumentacja geograficzno-historyczna, Katowice 2007, s. 30-31.